Po przyjeździe i zakwaterowaniu w przeciętnym hostelu Dona Carmen (22€ nos/os) poszedłem do informacji turystycznej zapytać o możliwość dojazdu w góry Sierra de las Nieves, w które chciałem iść następnego dnia. Okazało się że jedyną opcją jest taksówka a na dodatek z powodu święta (1 maja) jest droższa taryfa. Mimo wszystko koniecznie chciałem zobaczyć te góry więc przebolałem wygórowaną stawkę 50€ i umówiłem się z taksówkarzem na ranny kurs i wieczorny powrót. Teraz mogłem już zacząć zwiedzanie miasta. Ronda jest jednym z najbardziej znanych miast Andaluzji, opisywana przez Viktora Hugo i Hemingwaya położona jest nad przepaścią utworzoną przez rzekę Guadalevin. Pierwsze kroki skierowałem w stronę Starego Mostu prawdopodobnie z czasów arabskich. Z małego parku znajdującego się obok widać wspaniały Nowy Most z XVIII wieku, główną atrakcję Rondy. Po drugiej stronie starego mostu usytuowane są ruiny Łaźni Arabskich (3€). Dalej droga prowadzi wzdłuż dobrze zachowanych murów obronnych aż do bramy Almocabar. Po drodze zajrzałem do gotycko-renesansowego kościoła Ducha Świętego. Potem poszedłem w stronę placu Księżnej Parcent gdzie stoi Ratusz oraz XVI wieczny Kościół Santa Maria la Mayor. Stamtąd przez uliczki starego miasta, plac Mondragon i plac Maria Auxiliadora, z którego rozpościera się piękny widok, doszedłem do Nowego Mostu okupowanego przez rzeszę turystów. Po jego drugiej stronie jest taras z widokiem na most oraz góry Sierra de Grazalema. Przed powrotem do hotelu w jednej z licznych restauracji posiliłem się tradycyjną potrawą hiszpańską jaką jest paella (ja wybrałem z mięsem bo nie przepadam za owocami morza), podawana na dużej żeliwnej patelni. Cena z kieliszkiem wina 10€. Dzień zakończyłem obejrzeniem zachodu słońca na widocznymi stąd górami Sierra de Grazalema.